Pomadki Banana Beauty Półmatowa Kolekcja

Półmatowe pomadki Banana Beauty za 693 zł! Subiektywna opinia

Słyszał o nich chyba każdy, kto ma Instagram. Pomadki Banana Beauty są reklamowane przez polskie influencerki na każdym kroku, a przez co trudno jest przeglądać media społecznościowe i się na nie nie natknąć. Postanowiłam sprawdzić, czy kolekcja półmatowych pomadek, stworzonych przez kosmetyczną markę z Berlina rzeczywiście jest warta swojej ceny. Przed Wami siedem pomadek w płynie – siedem kultowych kolorów, mających zapewniać niesamowity efekt, trwający aż 10 godzin. Czy warto zapłacić za nie 693 zł? Przekonajmy się!

Zamierzam być z Wami szczera, dlatego od razu napiszę – nie jest to moje pierwsze spotkanie z marką Banana Beauty. Ponad rok temu, zachęcona reklamami na IG kupiłam pomadkę w płynie NanaNaked i błyszczyk do ust Ice Ice Baby. Pamiętam tylko tyle, że dużo kosztowały, a błyszczyk miał ogromną szczoteczkę do rozprowadzania produktu na ustach. Dzisiejsza recenzja dotyczy siedmiu pomadek, sprzedawanych w zestawie.

Oto półmatowa kolekcja Banana Beauty, w skład której wchodzą:

  • Pomadka Oh-la-licious
  • Pomadka Heels up!
  • Pomadka NanaNaked
  • Pomadka Carmelita
  • Pomadka Damn GRL
  • Pomadka Lady licious
  • Pomadka Peach me

Pomadki Banana Beauty
Półmatowe pomadki Banana Beauty recenzja

pomadki Banana Beauty kolory odcienie

Już na pierwszy rzut oka można stwierdzić, że kolory są obłędne. Mamy tu siedem różnych propozycji, z czego trzy to jasne odcienie różu, trzy to nieco ciemniejsze nudziaki, a jeden to intensywny, ciemny róż. Niby mocno zróżnicowane, a jednak na tyle uniwersalne, że wszystkie będą pasować zarówno blondynce, jak i brunetce.

Kolory oceniam bardzo wysoko. W punktacji od 0-10 przydzielam mocne 8 za całokształt. Moją uwagę od razu przyciągnęła najciemniejsza z propozycji, Pomadka Lady licious. Jest to róż, wpadający w brąz, który świetnie komponuje się z moimi bordowymi włosami. Odcień jest dość wyrazisty i nie sposób przejść obok obojętnie. Czego nie można powiedzieć o pomadce Peach me, która kompletnie nie wpisuje się w mój gust. Jeśli chodzi o siedem kolorów z półmatowej kolekcji Banana Beauty, stanowią one spójny zestaw i, poza małymi wyjątkami, będą świetnym wyborem dla miłośniczek odcieni nude.

Ale, ale – nie wszystko jest takie kolorowe, jak się wydaje. Od razu po odpakowaniu pomadek zauważyłam, że część z nich bardzo nieestetycznie się rozwarstwia. Nie pomogło potrząsanie opakowaniem, dopiero po otwarciu pomadki i wymieszaniu jej szczoteczką, efekt zniknął. Jednak wraz ze zużywaniem produktu, na opakowaniu znów zaczynają pojawić się takie rozwarstwienia. Podejrzewam, że przyczyną jest obecność jakiegoś składnika. Z moich testów wynika też, że ten efekt wizualny nie ma wpływu na trwałość kosmetyku. Mimo to uważam, że nie wygląda to szczególnie zachęcająco:

Banana Beauty pomadka się rozwarstwia

Kosmiczna cena – Banana Beauty

Banana Beauty jest nazywana marką premium. Czy słusznie? Nie mnie to oceniać. Lecz nie da się ukryć, że przynależność do segmentu premium niesie ze sobą konsekwencję w postaci nierzadko kosmicznych cen. Kosmetyki Banana Beauty są drogie. Zestaw półmatowych pomadek, który zakupiłam w cenie regularnej kosztuje… 693 zł! Kosmos.

Na szczęście niemal cały czas na stronie sklepu obowiązują promocje. W zależności od miesiąca, pomadki w płynie można dostać za 99 zł/ szt. albo w zestawie: 514 zł/ 7 szt. Ja natrafiłam na jeszcze ciekawszą zniżkę – udało mi się kupić siedem pomadek Banana Beauty za 199 zł, co daje ok. 28 zł za jedną.

W czym tkwi sekret? Dlaczego tak 'ekskluzywne’ kosmetyki raz kosztują prawie 700 zł, a po chwili ich cena jest obniżana o 494 zł? Tego można się tylko domyślać.

Pomadki Banana Beauty nie cieszą się najlepszą opinią w internecie. Nie licząc zachwalających je influencerek, przeciętne użytkowniczki oceniają je na jedną – dwie gwiazdki. Wystarczy zajrzeć na popularny portal urodowy wizaz.pl, gdzie kosmetyki Banana Beauty zgarniają bardzo niepochlebne recenzje. Nie lubię ufać opiniom innych – wolę przekonać się na własnej skórze, czy dany produkt jest wart uwagi. Korzystając z zaskakująco dużej promocji, zakupiłam więc całą kolekcję półmatowych pomadek i… rozpoczęłam testowanie.

Jak to jest z tą trwałością pomadek? 

  • Pomadki Banana Beauty są bardzo trwałe. Po nałożeniu dwóch warstw na usta, mocno się do nich przyklejają i pozostają na swoim miejscu przez kilka godzin. Mając je na ustach można pić bez obaw o to, że zostawimy ślad szminki na filiżance czy kieliszku. Pomadki się nie zjadają, ale tylko wtedy, gdy normalnie w nich funkcjonujemy, tzn. oddychamy lub rozmawiamy. Kiedy zaczynamy jeść, makijaż się psuje i wymaga poprawy. W moim przypadku, pomadka wytrzymała na ustach niecałe cztery godziny. Po tym czasie musiałam dołożyć kolejną warstwę. Nie było więc mowy o obiecywanych dziesięciu godzinach trwałości, choć muszę przyznać, że 4h też mnie zadowalają. Taka trwałość mi odpowiada. Zawsze mogę przecież poprawić makijaż przy okazji wizyty w toalecie.
  • Aplikacja jest wygodna, a konsystencja aksamitna. Pomadka została wyposażona w poręczną szczoteczkę, która pasuje do ust i pozwala komfortowo rozprowadzić produkt. Pojawia się jednak problem, związany z nabieraniem zbyt dużej ilości kosmetyku na szczoteczkę. Gdybym nakładała na usta tyle pomadki, ile proponuje szczoteczka, szybko bym ją zużyła. Zbyt dużo płynnej pomadki znacznie utrudnia jej rozprowadzenie i może powodować efekt 'spływania’. Dlatego każdorazowo wycieram szczoteczkę o brzeg opakowania i w ten sposób nakładam optymalną ilość pomadki na usta. Niektóre dziewczyny sugerują, aby aplikować produkt palcem. Według mnie mija się to z celem. Z resztą, od kosmetyku premium oczekuję, że jego użytkowanie nie będzie wiązało się z koniecznością brudzenia rąk.
  • Kolory świetnie kryją. Ja nakładam dwie warstwy pomadki i jestem zadowolona z efektu. Mam przy tym wątpliwości, czy klientki Banana Beauty nie są wprowadzane przez producenta w błąd. Na stronie sklepu widzimy zdjęcia ukazujące, jak pomadki prezentują się na ustach. W mojej ocenie mijają się one z rzeczywistością. Nawet najciemniejsze kolory z półmatowej kolekcji wyglądają na ustach co najwyżej delikatnie. Nie wybijają się na pierwszy plan, nie są tak wyraziste, jak na zdjęciach reklamowych. Chyba najbardziej rozczarowała mnie pomadka Oh-la-licious, od której oczekiwałam intensywnego koloru, nadającego charakteru makijażowi. Owszem, pomadka jest różowa – niestety, nie mogę nazwać tego odcienia intensywnym. Zdaję sobie sprawę, że duże znaczenie ma tutaj typ urody. Domyślam się, że ta sama pomadka będzie inaczej wyglądać na ustach blondynki z porcelanową cerą, a inaczej na ustach czarnowłosej kobiety o ciemnej karnacji. 
  • Pomadki Banana Beauty się kleją. Niestety, ale po nałożeniu pomadki i odczekaniu aż wyschnie, nie jestem w stanie zapomnieć, że mam ją na ustach. Bardzo nie lubię, gdy zaciskanie warg wiąże się z dyskomfortem. Przez uczucie sklejonych ust staram się rezygnować z używania błyszczyków. Półmatowa pomadka nie powinna się kleić, a jednak – Banana Beauty pod tym względem zawodzi. Nie polecam też nakładać pomadek na spierzchnięte, popękane usta. Nie dość, że nie zapewnią one ładnego krycia, to nie pomogą w regeneracji. Pomadki nie zawierają substancji nawilżającej, nad czym bardzo ubolewam. Często mam suche usta i lubię, kiedy pomadka je odżywia. Tak było w przypadku np. pomadek Jusee Cosmetics polskiej marki, sygnowanej nazwiskiem Julii Wieniawy. W przeciwieństwie do propozycji Banana Beauty, pomadki Wieniawy zawierają olejki i masło shea, jednocześnie zapewniając matowe wykończenie. 

siedem pomadek zestaw Banana Beauty

Czy warto było szaleć tak
i kupić pomadki Banana Beauty?

To zależy. Z jednej strony jestem oczarowana kolorami nudziaków i trwałością pomadek. Z drugiej mam wątpliwości co do składu produktów i ich wydajności. Na niekorzyść przemawia też cena, która – nie oszukujmy się – jest bardzo wygórowana. Płacąc za zestaw pomadek 199 zł otrzymałam siedem sztuk, każda warta ok. 28 zł – co uważam za uczciwą kwotę. Gdybym miała kupić płynne pomadki Banana Beauty w cenie regularnej 693 zł i otrzymać te same produkty, warte 99 zł każdy, żałowałabym.

Jeśli lubisz matowe wykończenie i cenisz sobie trwałe kosmetyki, a przy tym nie zależy Ci na mocnej pigmentacji, kolekcja siedmiu (wspaniałych) pomadek Banana Beauty może Cię zainteresować. Poczekaj jednak na promocję i nie przepłacaj. Na rynku nie brakuje tańszych pomadek o podobnej trwałości i kolorystyce. Jestem przekonana, że część z nich nie wymaga regularnego poprawiania i jest dostępna w niższej cenie. Cieszę się, że wypróbowałam kosmetyki Banana Beauty na sobie i załapałam się na fajną promocję. Nie żałuję zakupu, ale… przeżyłabym bez tych pomadek w swojej kosmetyczce.
Wniosek? Nie warto ślepo wierzyć w reklamy i kupować w ciemno. Lepiej sprawdzić dany produkt osobiście i wystawić mu subiektywną opinię. Matowy look jest ok, ale nie za cenę 693 zł. :))

 

17 thoughts on “Półmatowe pomadki Banana Beauty za 693 zł! Subiektywna opinia

  1. Nigdy bym nie zapłaciła prawie 100 zł za jedną pomadkę. Zdecydowanie przesadzają. A skoro są w stanie obniżyć cenę do 28 za sztukę, to coś tu jest zdecydowanie nie tak.

  2. Aż dziw bierze, że cena jest tak nieregularna. Co ciekawe, nie widziałam ich jeszcze na Instagramie, może dlatego, że nie śledzę kosmetycznych kanałów. Niemniej, chyba daruję sobie ich zakup mimo tych pozytywów, które wymieniłaś w tekście.

  3. Śliczne kolory! Jest szansa, że pokażesz swatche? Często kolory wyglądają inaczej w opakowaniu niż w rzeczywistości.
    Ja jedynie testowałam jedną pomadkę Banana Beauty, bo klientka przyszła na makijaż ze swoją pomadką. Czy mnie jakoś szczególnie urzekła? Raczej nie, ale zła też nie była.

  4. Wiem,ze co kto lubi.jednak osobiscie nie zakupilabym takiej pomadki. Raz,ze nie wierze pseudoinfluencerka z internetu a dwa to za ta kwote wolalabym cos madrzejszego

  5. Widziałam właśnie reklamę na Instagramie, ale nie byłam do końca przekonana co do zamówienia. Zmieniam jednak zdanie i przy najbliższej okazji przetestuje te cudeńka ;))

  6. Szczerze? Pierwszy raz słyszę o takiej marce, ale bardzo zaciekawiły mnie recenzje na ich temat. Jak będzie okazja, chętnie kupię i sprawdzę efekty na własnej skórze.

  7. Dla mnie kosmiczna cena jak za pomadkę (którą zjadam, jakkolwiek trwała by ona nie była). Nigdy bym nie dała więcej za pomadkę jak 40 zł. Krem do twarzy za 100 zł i wyżej jak najbardziej rozumiem, ale pomadka? Nie – dla mnie cena kosmos.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.