Żeby poznać swoje włosy i wiedzieć, na jakie kosmetyki najlepiej reagują, potrzeba czasu. Jako miłośniczka farbowania na odważne kolory, muszę zwracać dużą uwagę na to, co serwuję swoim włosom. Dlatego też moje domowe zbiory są całkiem okazałe. Tak się składa, że oprócz preparatów wysokiej jakości, nie brakuje w nich kosmetyków, które nie zdały egzaminu. Jeśli szukasz odpowiedzi na pytanie: jaką odżywkę lub maskę kupić, znajdziesz ją poniżej. Poznaj najlepsze odżywki i maski do włosów, które miałam okazję testować oraz pseudo kosmetyki, których zakupu stanowczo Ci odradzam.
-
Aussie 3 Minute Miracle
Odżywka do włosów od Aussie to 3-minutowa, intensywna kuracja z australijskimi składnikami. Na zdjęciu powyżej widzisz zestaw kosmetyków, które tworzą zgraną całość, ale w pojedynkę mogą niewiele zdziałać. Odżywka chroniąca kolor (Aussie Colour with Australian Wild Peach Extract) pięknie pachnie, o ile lubisz słodkie, owocowe nuty. Z kolei Aussie Reconstructor (Balm Mint Extract) pod tym względem nie powala na kolana. Mięta jest niewyczuwalna, zapach określiłabym bardziej jako słodki, niż odświeżający.
Ogromnym plusem odżywek z tej serii jest poręczna tuba, która nie wymaga zamknięcia – wystarczy nacisnąć, w wygodny sposób dozując ilość kosmetyku. To sprawia, że kiedy mam do wyboru sięgnąć po kosmetyk z zakrętką lub odżywkę Aussie, wybieram opcję nr 2. Produkt nakłada się szybko, a gęsta konsystencja powoduje, że kosmetyk nie spływa z włosów. Przy stosowaniu z szamponem efekt jest widoczny już po pierwszym zastosowaniu.
W moim przypadku najlepsza kombinacja to: szampon Miracle Moist (Aussie with Australian Macadamia Nut Oil), zaraz po jego spłukaniu odżywka Colour od nasady do końcówek i odżywka Reconstructor na same końcówki. Próbowałam zostawiać odżywki na 3 minuty i dłużej, nie zauważyłam różnicy.
Za każdym razem włosy doskonale się rozczesują, błyszczą się, są zregenerowane, niepodatne na puszenie, a przy tym przyjemnie pachną. Kolor włosów farbowanych jest wyraźnie podkreślony, farba nie spłukuje się tak szybko. Na odżywionych włosach dobrze się pracuje – są podatne na działanie lokówki / prostownicy. Cena co prawda nie jest zbyt niska, jednak za takie efekty trzeba płacić: 27 zł za odżywkę (250 ml), 20 zł za szampon (300 ml) i ok. 14 zł za travel size (75 ml) to kwoty, które spokojnie można wydać na miesięczną kurację odżywkami Aussie. Ocena: 7/10.
-
Alfaparf Il Salone Milano Crema
Maska, którą odkryłam przypadkowo to profesjonalny krem do włosów normalnych i suchych. Zboże oraz mleko w składzie nie brzmią zbyt egzotycznie, ale postanowiłam dać im szansę. Kosmetyk jest zamknięty w dużym, zakręcanym pojemniku (500 ml) i ma powalający zapach, dzięki któremu można się poczuć, jak w ekskluzywnym salonie fryzjerskim. Rekomendowane 3-5 minut z produktem na włosach łatwo może się przerodzić w pół godziny, jeśli tylko jesteś podatna na subtelne, mleczne aromaty.
Krem do włosów ma gęstą konsystencję i nie potrzeba go wiele, żeby pokryć długie pasma. Co za tym idzie, kosmetyk jest wydajny i mimo wysokiej ceny regularnej (59,66 zł!), zakup się opłaca. Tym bardziej, że często można go dorwać na promocjach. Działanie nie jest tak szybkie, jak w przypadku Aussie, jednak warto poczekać na rezultat. Regularnie kremowane włosy stają się mocne i sprężyste, przestają też nadmiernie wypadać. Podczas kuracji tym kremem nie ma mowy o kołtunach czy trudnościach z rozczesywaniem, nawet na mokro.
Osobiście uwielbiam efekt wygładzonych pasm, które są miękkie w dotyku i głęboko nawilżone. Nie będę więc ukrywać, ze legendarna kolekcja Il Salone od Alfaparf Group reprezentowana przez krem do włosów normalnych i suchych, podbiła moje serce. Ocena: 9/10.
-
Maski Floslek i Laboratorium Pilomax
Dwie maski regenerujące, które mocno mnie rozczarowały. Jak się okazuje, często niska cena niesie ze sobą opłakaną jakość. W przypadku maski do włosów farbowanych od Laboratorium Pilomax, zamiast obiecywanego odżywienia i wygładzenia, otrzymałam efekt szorstkich włosów. Po 10 minutach regenerowania, pasma były splątane i w rozczesywaniu nie pomogła nawet keratyna, wchodząca w skład produktu. Zamiast kuracji regenerującej, odbyłam walkę ze szczotkowaniem. Ziołowe składniki nie wpłynęły nawet na zapach produktu, który określam jako: żaden. Ocena: 2/10.
Podobnie nieprzyjemne doświadczenie odbyłam z maską FlosLek, będącą produktem specjalistycznym. Mimo, że nie oczekuję od kosmetyków do włosów natychmiastowych efektów WOW, zapewnienie miękkości i ułatwienie rozczesywania uważam za warunki konieczne do wystawienia pozytywnej oceny. Jak się zapewne domyślasz, regenerująca maska FlosLek nie zasłużyła na najmniejszą pochwałę. Tragiczny zapach przywodzący na myśl wizytę w szpitalu, skutecznie zniechęcił mnie do ponownego zakupu. Jedynym plusem jest fakt, że produkt nie obciąża włosów. Innych dobrych stron brak. Ocena: 2/10.
-
Odżywki Schwarzkopf i Pantene
Krótkotrwała regeneracja, którą warto sprawdzić na swoich włosach – tak określiłabym działanie odżywek Pantene Pro-V 3 Minute Miracle (Intensive Repair) i Schwarzkopf Gliss Kur (Supreme Lenght Hair Repair). Są to kosmetyki drogeryjne, dostępne w atrakcyjnych cenach (ok. 12 zł za 200 ml). Prawda jest taka, że po produktach tego sortu nie można spodziewać się cudów. Jeśli trudno jest Ci pogodzić się z myślą, że Twoje włosy nie będą mięciutkie i błyszczące, a jedynie pięknie rozczesane, szukaj innej odżywki.
Propozycja odżywki od Gliss Kur przypadła mi do gustu głównie dlatego, że nie przetłuszcza włosów. Kosmetyk można bez obaw nakładać nawet na skórę głowy. Kształt buteleczki jest bardzo poręczny, a kremowo-kwiatowy zapach (ekstrakt z piwonii) pozwala cieszyć się rytuałem odżywiania. Ponadto producent rekomenduje odżywkę do rozdwajających się pasm, obiecując odbudowanie zniszczeń. Po miesiącu systematycznego stosowania odżywki Gliss Kur nie stwierdziłam poprawy kondycji pasm, jednak byłam zadowolona z jej nawilżającego działania, które choć jest krótkotrwałe, pozwala dobrze rozczesać włosy. Ocena: 6/10.
Nieco gorzej w moim odczuciu wypadła odżywka Pantene Pro-V, wnikająca we włosy w 3 minuty. Dla moich cienkich pasm okazała się zbyt ciężka i w rezultacie włosy po jej zastosowaniu były oklapnięte i pozbawione życia. Chociaż produkt mocno nawilża i ładnie pachnie, nie zapewnia regeneracji na wysokim poziomie. Plus należy przyznać za wygodne opakowanie i dużą wydajność, która po uwzględnieniu ceny rzędu 12 zł, może być zachęcająca. Ocena: 5/10.
-
Maski do włosów NOVEX
Maski do włosów Novex goszczą w cytrynowej łazience już od dawna i chyba polubiły się z moimi włosami, w końcu mogą im sporo zaoferować. Zarówno w nowej wersji dedykowanej włosom suchym i zniszczonym (Novex Mystic Black Baobab Oil) oraz z keratyną w żelu (Novex Brazilian Keratin) świetnie odżywiają, unoszą włosy u nasady i chronią je przed łamaniem. Odżywione pasma są bardzo elastyczne i podatne na stylizacje różnego typu. Maski nie zawierają silikonów, a do tego ładnie, słodko pachną.
Zaletą jest też cena – 55 zł za kilogramowe opakowanie robi wrażenie. Jako, że należę do osób, które wolą testować więcej i częściej, wybieram maski pakowane po 100 g (10 zł) lub 400 g (25 zł). To rozwiązanie polecam osobom, które jeszcze nie znalazły produktu idealnego dla swoich włosów. Próbuj, wąchaj, sprawdzaj efekty. Tak najszybciej dowiesz się, co Ci służy, a co szkodzi. Ocena: 8/10.
-
Hello Nature Conditioner & Mask
The best of the best dzisiejszego rankingu stanowią bezkonkurencyjne kosmetyki Hello Nature. Odżywka Acai Berry Oil (jagody acai) i Maska CoConut Oil (olej kokosowy) przemieniają moją łazienkę w strefę luksusowego relaksu. Zapachy są bardzo, ale to bardzo intensywne i utrzymują się przez cały dzień. Takiego efektu nie zapewni inny kosmetyk, niż naturalny. O zaletach mogłabym się rozpisywać godzinami. Włosy po zmyciu odżywki i maski są tak miękkie, że odczuwa się potrzebę ich ciągłego dotykania. Znakomity skład (w odżywce 96%, w masce 94,5% składników pochodzenia naturalnego) gwarantuje intensywne działanie.
Wbrew temu, czego się spodziewasz, cena za jaką można kupić kosmetyki Hello Nature nie jest wysoka. Odżywka z jagodami acai kosztuje ok. 19,90 zł za 300 ml, a maska kokosowa ok. 25 zł za 250 ml. W tym wypadku warto postawić na produkty BIO i szybko cieszyć się tym, co zdziałają na włosach. Nie pozostaje mi nic innego, niż wystawić ocenę: 10/10.
A ty? Testowałaś któryś z powyższych produktów? A może znasz odżywki lub maski, które warto kupić? Zapraszam do komentowania i dyskusji!
Mnie kosmetyki Aussie kiedyś uczuliły i więcej nie ryzykuję 🙂
Ja też jestem alergiczką, ale Aussie na szczęście nigdy mnie nie uczuliło. W takim razie koniecznie wypróbuj coś z naturalnym składem, np. Hello Nature z serii z jagodami acai. Myślę, że pozytywnie się zaskoczysz 🙂
Miałam kiedyś piankę do włosów z formy Aussie, ale jakoś tak nie byłam zachwycona…
Ja używam czekoladową maski na włosy z hebe i się u mnie sprawdza.
Nie używam do włosów nic prócz szamponu i raczej nie zamierzam ☺
Chętnie przeczytałam Twoje propozycje bo rzeczywiście farbowanie trochę włosom dajew kość ha ha. I dzięki za przypomnienie o maskach 🙂
Przeczytałam , właśnie maski odzywcze ostatnio mnie interesują, bardzo praktyczny wpis , dziękuję 😉
Uwielbiam Pilomaxy. Zdrowy i świeży wygląd włosów już nie dziwi.
kosmetyki Pilomax są wyjątkowo skuteczne. Polecam szczególnie do włosów zniszczonych z problemami. Uratowały moje włosy nie raz.
wax pilomax – to kosmetyki warte każdych pieniędzy. Polecam przede wszystkim za moc nawilżenia.
Od kilku miesięcy stosuję jedynie apteczne produkty mianowicie Wax Pilomax. Jestem zachwycona efektami kuracji. Stosuję ostatnio serię Tricho i cudownie się u mnie sprawdza.
Jestem fanką Pilomaxów od kiedy tyle je wypróbowałam. Uwaga ta marka uzależnia 🙂
Pantene i Pilomax uwielbiam!