W idealnym świecie dom, w którym mieszka niemowlę jest domem bez chemii. Nie oszukujmy się: prawdziwym życiu to niemożliwe. Konserwanty, sztuczne barwniki i szkodliwe substancje występują w naszym otoczeniu i nie sposób się od nich całkowicie odciąć. Odkąd zostałam mamą, zwracam dużą uwagę na to, z jakimi substancjami mam do czynienia. Chciałabym maksymalnie ograniczyć kontakt z tym, co potencjalnie niebezpieczne i stworzyć dla swojego dziecka przyjazną przestrzeń. Moja metoda – małymi kroczkami do celu. Krok pierwszy – świadome zakupy w sklepie Bee.pl Zdecydowałam, że najwyższa pora zastąpić przypadkowe środki czyszczące i kosmetyki ich naturalnymi odpowiednikami. W tym wpisie pokażę Wam, co wybrałam na początek.
Zamieniłam zwykły proszek na ekologiczny płyn do prania ubranek
W ostatnich tygodniach Kacperek zaczął produkować hektolitry śliny i wkładać wszystko do buzi. Muszę prać jego ubranka w środkach o dobrym składzie, w przeciwnym razie będzie miał kontakt z chemią, a tego chciałabym uniknąć. Rękawy bodziaków oraz skarpetki coraz częściej lądują w małej paszczy, podobnie zabawki i… to, co akurat znajdzie się w zasięgu rąk. Samo ustawienie programu pralki na 60°C i późniejsze wyprasowanie ciuszków mnie nie satysfakcjonuje.
Chcę mieć pewność, że użyłam odpowiedniego detergentu: takiego, który nie wywoła alergii i będzie bezpieczny dla delikatnej skóry. Płyn do prania ubranek dziecięcych musi mieć krótki i naturalny skład, najlepiej bazujący na składnikach roślinnych. I oto jest – Bebble, płyn z dodatkiem naturalnego mydła. Biodegradowalne składniki, ekstrakt z aloesu, zero barwników, zero fosforanów.
Choć nie znałam tej marki, wzięłam go w ciemno. Płyn ma neutralny zapach, który nie jest typowo 'dzidziusiowy’, co jednak mi nie przeszkadza. Idąc za ciosem, wrzuciłam do koszyka jeszcze jeden produkt od Bebble: płyn do mycia butelek, zabawek i naczyń. Oba produkty posiadają oznaczenie 0+, więc są dedykowane od pierwszego dnia życia dziecka. Mają łagodną formułę i wyselekcjonowane składy. Z racji tego, że Kacperek stał się miłośnikiem jedzenia zabawek, lizania piankowych puzzli i ciumkania swoich ubranek, jestem zadowolona z powyższych wyborów. Dzięki nim mam pewność że zabawki, którymi się bawi są umyte w bezpiecznych środkach, a ubranka wyprane w płynie, pozbawionym zbędnych konserwantów.
Zapytacie, jak wrażenia? Po pierwszym użyciu mogę powiedzieć, że płyn do prania Bebble nie pozostawia na ubrankach praktycznie żadnego zapachu. Świetnie się spłukuje, całkiem nieźle czyści. Poradził sobie nawet ze śliniaczkiem, upaćkanym jabłkiem. :)) Płyn do mycia zabawek zaskoczył mnie gęstą konsystencją. Myje się nim dobrze, a za sprawą gliceryny, dłonie pozostają nawilżone.
Zamiast drażniących detergentów, stosuję naturalne
Świadome wybory: to klucz do sukcesu kobiety, chcącej maksymalnie ograniczyć chemię w swoim domu. Postanowiłam zadziałać na kilku płaszczyznach i wprowadzić nowe produkty nie tylko do łazienki, ale też do kuchni. Wyrzuciłam stary płyn do mycia naczyń (nawet nie chcecie wiedzieć, jak długi miał skład…) i postawiłam przy zlewozmywaku ogórkowy płyn YOPE. Tę markę znam od dawna i czasem było nam po drodze. Teraz, kiedy zależy mi na rezygnacji z chemii, chyba się z nią zaprzyjaźnię. YOPE ma w swojej ofercie cały wachlarz produktów, bezpiecznych dla środowiska.
Można u nich znaleźć naturalne środki do czyszczenia, kosmetyki czy płyny do podłóg. Oczywiście przy okazji 'naturalnych zakupów’ skusiłam się na zestaw kosmetyków damskich w postaci figowego balsamu do ciała i mydła do rąk. W przeciwieństwie do odświeżającego płynu ogórkowego, te produkty pachną nadchodzącym latem. Przyjemnie regenerują wysuszoną skórę. Od razu się z nimi polubiłam. No dobrze, ale miało być o detergentach…
W ramach wymyślonej przeze mnie akcji ’od jutra czyszczę naturalnymi środkami’, zakupiłam również uniwersalny płyn marki Frosch. Jest on przeznaczony do gładkich powierzchni, więc wykorzystam go między innymi do mebli. Kacperek już niedługo (mam nadzieję!) zacznie się po nich wspinać, dlatego każda szafka musi być wypucowana na błysk. Do tej pory stosowałam popularne spraye do kurzu i bardzo przeszkadzał mi ich sztuczny zapach. Ekologiczny płyn od Frosch zawiera olejek pomarańczowy i pachnie właśnie nim. Na początek zaopatrzyłam się w jedno opakowanie. Jeśli się sprawdzi, dokupię kolejne – lubię uniwersalne preparaty. Z opisu wynika, że ten sprawdzi się zarówno w salonie, jak i w kuchni, pomieszczeniu biurowym i pokoju dziecka.
Zastąpiłam swoje stare kosmetyki nowymi: naturalnymi
W moim przypadku każde zakupy muszą zawierać coś 'tylko dla mnie’. Nie mogłam się więc powstrzymać i dorzuciłam jeszcze peeling myjący LaQ (naturalny, ma się rozumieć!). Ma on formę delikatnego musu, który się pieni i pachnie baaardzo owocowo, jak soczysty melon. Każda mama zasługuje na chwilę wytchnienia, na przykład w postaci kąpieli z użyciem pięknie pachnących kosmetyków. Gdy przyjrzałam się bliżej żelom pod prysznic, które wcześniej stosowałam, złapałam się za głowę. Przecież karmiąc piersią nie powinnam nakładać na skórę takich preparatów!
Zmiany, zmiany, zmiany – wprowadzam je do swojego życia. Nowe produkty zagościły w niemal wszystkich pomieszczeniach w moim domu. Od brzegu wanny, przez szafkę kuchenną, po pralkę i okolice zlewozmywaka: tu można u mnie spotkać naturalne środki czyszczące i kosmetyki, którymi zastąpiłam ich chemiczne odpowiedniki. To dopiero początek, nie zamierzam przestać! Teraz nawet robiąc zakupy spożywcze dokładam wszelkich starań, żeby były one przemyślane.
Pełnowartościowa żywność bez chemii. Od teraz w mojej lodówce
Już od kilku lat staram się unikać kupowania przypadkowych produktów spożywczych. Jeśli tylko mam chwilę, czytam i analizuję składy. Raczej nie kupuję żywności z długą listą składników. Ograniczam sklepowe szynki, chleb i bułki piekę sama, a owoców i warzyw szukam w dziale z produktami BIO. W związku z nadchodzącymi świętami, zamierzam przygotować sernik na zimno – z owocowym musem. W moim koszyku wylądowała więc pulpa z mango o znakomitym składzie (mango 99,9%!). Myślę, że zaczynając od zmiany niektórych przyzwyczajeń, można dojść naprawdę daleko. Chcę skutecznie redukować ilość chemii w domu, na wszystkich płaszczyznach. Bycie mamą dodatkowo mnie do tego motywuje, dlatego jestem przekonana, że wytrwam w postanowieniu. Trzymajcie kciuki, a jeżeli tylko macie chęć, Wy też róbcie świadome zakupy!
Wpis powstał we współpracy ze sklepem Bee.pl