Stało się. Nadeszła najmniej lubiana przeze mnie pora roku – zima. Śnieg znowu zaskoczył kierowców, akumulator jak co roku zawiódł, a moje ciało domaga się szczególnej uwagi. „Nawilżaj, pielęgnuj, chroń przed mrozem!” – gdyby skóra mogła mówić… Ale i bez tego wiem, czego potrzebuje, żeby przetrwać do wiosny. Jak przygotować dłonie na nadejście cieplejszych dni? Warto zacząć już teraz, kiedy spadł pierwszy śnieg. Dziś skupimy się na kremach do rąk, które w mroźne dni nie opuszczają mnie ani na krok. Zaczynamy!
.
Smakowity krem Delia z witaminą B5
Przypuszczam, że jako osoba, której dbanie o swoją urodę nie jest obojętne, dobrze wiesz, czym jest Panthenol. Dla przypomnienia, to wiążąca wodę witamina B5, naturalnie zawarta w naszych włosach, skórze i paznokciach. Dostarczanie jej w formie kremu, pozwala utrzymać idealnie nawilżony naskórek. Dlatego szukając dobrego kosmetyku do rąk, powinno się na pierwszym miejscu stawiać specyfiki z Panthenolem w składzie.
Krem Delia (smoothing hand cream) łagodzi, wygładza, nawilża, a przy tym nieziemsko pachnie. Mimo, że stosuję go nie od dziś, wciąż nie wiem, czy to maliny, guma Mamba, a może kwiaty. Zapach jest bardzo intensywny, dokładnie taki, jak lubię. Sam krem świetnie się wchłania, ma przyjemną konsystencję i plasuje się na niskiej półce cenowej. Cena 4,99 zł za opakowanie standardowej wielkości (75 ml) jest śmiesznie niska w porównaniu do jakości produktu. Muszę przyznać, że powoli przekonuję się do polskiej marki Delia Cosmetics, choć nie zawsze miałam o niej dobre zdanie. Do dziś pamiętam nieszczęsne plastry z woskiem do depilacji…
Skład kremu jest dość rozbudowany, co może wzbudzać kontrowersje. Obecne w nim parabeny nie zniechęciły mnie do testów. Przymknęłam na nie oko, dając szansę takim składnikom, jak: d-panthenol, masło shea, alantoina. Pokremowane dłonie są gładkie, nawilżone i pięknie pachnące. Efekt nie utrzymuje się jednak zbyt długo, kremowanie trzeba powtarzać nawet dwa razy na godzinę. Dla mnie to sama przyjemność, więc JESTEM NA TAK.
.
Perfumowany krem Chiodo PRO
Krem do rąk z dozownikiem zagościł na mojej szafce nocnej i zostanie tu przez długi czas, a przynajmniej do końca zimy. Jest to jeden z tych kosmetyków, które stosują nasze stylistki paznokci po skończonym manicure. Krem perfumowany stanowi rewelacyjne dopełnienie zabiegu, sprawdza się w masażu dłoni i pozostawia przyjemny zapach na parę godzin. Zapach veNICE KISS jest subtelny i nie mogę mu niczego zarzucić. Chociaż nie należy do moich ulubionych, darzę go sympatią. Największym plusem tego kosmetyku jest dozownik, ułatwiający użytkowanie kremu. Duże opakowanie (300 ml w cenie ok. 25 zł) wystarczy na kilka miesięcy.
Producent zapewnia, że oddaje w nasze ręce produkt prestiżowy – raczej się z tym nie zgodzę. Owszem, skład robi pozytywne wrażenie: kwas hialuronowy, kolagen, elastyna, aloes, olej arganowy, masło shea, w skrócie same dobroci dla skóry dłoni. Lecz nie ma tu nic zaskakującego, a oprócz zapachu, krem nie wyróżnia się niczym szczególnym.
.
Krem CleanHands – brzydki, ale dobry
A to ciekawe! Patrząc na opakowanie kremu marki CleanHands, nigdy nie przypuszczałabym, że mam do czynienia z kosmetykiem dobrej, a nawet bardzo dobrej jakości. Działanie 2w1, czyli nawilżenie oraz ochrona antybakteryjna są możliwe m. in. dzięki witaminie E, olejowi z awokado, d-panthenolowi i ekstraktowi z olejku herbacianego.
Krem charakteryzuje się lekką formułą i szybką wchłanialnością, ale trzeba wspomnieć, że pozostawia na dłoniach tłusty film. Zaraz po nakremowaniu rąk, nie polecam siadać do klawiatury komputera ani za kierownicę samochodu. Dłonie trzeba odcisnąć na chusteczce higienicznej, inaczej nieestetyczna, lepka warstwa utrzyma się na nich przez dłuższy czas. Jeszcze jedna wada, której nie mogę ot tak pominąć, to zapach. Chemiczny, sztuczny, nieprzyjemny. Daleki od kwiatowych, perfumowanych aromatów. Niektórym nie będzie przeszkadzał, inni odłożą krem na półkę.
Ja ten specyfik zostawiam na awaryjne sytuacje, w końcu cena 7 zł za 75 ml nie jest majątkiem. Kto wie, może kiedyś moje dłonie będą potrzebowały porządnej ochrony. Wtedy na pewno sięgnę po witaminową propozycję od CleanHands. Póki co, daję szansę innym kremom do rąk.
.
Malinowy the Luxury Bathing: hit!
Tego kremu nie kupicie w Polsce, a jeśli się mylę, koniecznie dajcie znać. Otrzymałam go w prezencie z UK, a moje dłonie pokochały ten kosmetyk od pierwszego pokremowania… Obłędny zapach! To pierwsze, na co zwróciłam uwagę, nakładając specyfik. Aromat malin był tak realistyczny, że przez chwilę rozważałam skosztowanie kremu. 🙂 Jest to produkt by Grace Cole, więc nie ma się co dziwić, że perfumowany, bardzo naturalny zapach jest tak bardzo intensywny.
O właściwościach też mogłabym sporo napisać: krem nawilża, regeneruje, odżywia, łagodzi podrażnienia. Łączy w sobie najlepsze cechy wszystkich powyżej omówionych kosmetyków i wznosi je o poziom wyżej. Niestety, nie mogę podzielić się z Wami składem tego kremu. Na opakowaniu skład podano w j. rosyjskim, a na stronie producenta nie znalazłam żadnych informacji.
Dla mnie najbardziej liczy się działanie, a w przypadku tego kosmetyku, trudno mówić o jakichkolwiek minusach. I mimo, że nie jest to produkt ekskluzywny (po przeliczeniu wychodzi ok. 16 zł za 50 ml), wiele bym dała, żeby mieć jego spory zapas. Nie tylko na zimę, ale na cały rok.
.
Zimą bez kremu do rąk ani rusz! I naprawdę nie jest ważne, czy to będzie zwykła Nivea, luksusowy kosmetyk do użytku profesjonalnego albo pierwszy lepszy krem za 5 zł. Nasze dłonie potrzebują stałego nawilżania, ochrony przed wysuszeniem, regeneracji. Są przecież naszą wizytówką, która składa się nie tylko z pięknych paznokci, ale i zdrowej skóry dłoni.
Podsumowując, każda kobieta powinna zaopatrzyć się w 5 opakowań:
- mały krem do torebki, zawsze w pogotowiu
- średni krem do samochodu, przydaje się
- duży krem na szafkę nocną, do kremowania przed snem
- krem z dozownikiem do łazienki, po myciu rąk
- lekki krem do postawienia na biurku, kremowanie w przerwach od pisania
.
Co o tym myślicie? U mnie taki tryb ochrony dłoni zdaje egzamin. Nie lubię szukać kosmetyków, zdecydowanie bardziej wolę mieć je zawsze pod ręką. Częste kremowanie, olejowanie skórek, noszenie rękawiczek… a Wy? Znacie inne sposoby na ochronę dłoni zimową porą?
Chyba najbardziej przemawia do mnie kremik malinowy 😀 Zapach musi być wręcz zacny :)Masz rację teraz bez kremu ani rusz! 😀
A ja tam bardzo lubię zimę 🙂 Ma swoje uroki jak każda pora roku 🙂
pozdrawiam
Ja jestem wierna Neutrogenie;) wyjątkowo szybko się wchłania i jest bez zapachu, co akurat sobie bardzo cenię:) w zimie przechodzę prawdziwe katusze z suchymi dłońmi:/
Kremy obowiąskowo, nie znam żadnego z tych kremów ale mam kilka ulubionych firm które używam regularnie. 😉
Jak nie przepadam za kremami do rąk to właśnie o tej porze roku jestm zmuszona je stosować. Malinowy mnie zainteresował:)
Wszystkiego dobrego w 2019 roku.
Zawsze staram się mieć w holu i w torebce krem do rąk. Moje dłonie są bardzo delikatne, więc wystarczy odrobina mrozu i są w opłakanym stanie.
Używam kilka razy dziennie kremów do rąk i w ten sposób mam je w całkiem dobrej formie. Planuje teraz zakładanie specjalnych rekawiczek na krem
Mam znajomych w UK. Od razu do nich napisałam by kupili mi ten krem jak będą jechać. Oczywiście mowa o tym malinowym. Kupiłaś mnie tym, że chciałaś to spróbować.
Ja bez kremu do rąk z domu się wychodzę🙂
Czy to lato czy to zima zawsze używam kremu do rąk : )
Tych kremików nie znam. Szkoda, że nie napisałaś jakie mają składy lub nie zrobiłaś zdjęć składów, ponieważ kremy zawierające w składzie wodę nie nadają się na zimę, a już szczególnie podczas mrozów.
Przeczytaj jeszcze raz opisy kremów, poruszyłam temat składów 🙂
A wiesz,ze miałam identyczne uczucia jeśli chodzi o krem CleanHand? Jak spojrzałam na opakowanie to tak myslę sobie, że średniaczek, a on się okazał naprawdę dobry. Czyli kosmetyków nie warto oceniać po opakowaniu ;p Z delia też mam i go lubię 🙂
Seria kosmetyków Grace Cole jest dostępna w Douglasie, ale kremu faktycznie nie ma. Szkoda, bo bardzo mnie zachęciłaś do wypróbowania. Może coś się jednak również u nas pojawi 🙂 Ostatecznie nasz rynek powiększa się i powiększa.
Znam tylko ten od Delii jednak nie lubię go. Ogólnie rzadko sięgam po kremy do rąk, zawsze mi jakoś nie po drodze do wmasowywania kosmetyków w moje dłonie. Nie lubię czekać aż się wchłoną, pewnie dlatego.
Jeśli chodzi o kremiki do rąk, to faktycznie uwielbiam mieć jeden z dozownikiem w łazience po umyciu rąk. Myje ja tak często, że bez kremu moje dłonie wyschłyby na wiór. Jeden krem przydaje się również koło łożka. Używam zawsze przed snem i w środku nocy, kiedy wstaje do toalety. Oczywiście jeden do torebki też jest przydatną opcją. Auta nie mam, więc średniego nie potrzebuję ;). Obecnie używam kremy Evree 🙂
oj tak, zdecydowanie dobry krem to podstawa zwłaszcza teraz
U mnie poza kremem w ciężkich przypadkach wkracza wazelina 😊 polecam bo przy dużych problemach na prawdę się sprawdza. Trzeba jednak być zdeterminowanym i systematycznym bo kilkanaście nawet razu dziennie smarować 😊
Bez kremu do rąk, to się z domu się ruszam.